9/30/2013

Kobieta za kierownicą czyli Dzień Nieposłuszeństwa

80
Kobieta za kierownicą czyli Dzień Nieposłuszeństwa
Gazeta Wyborcza opublikowała artykuł (tutaj link) o planowanej przez Saudyjki akcji złamania zakazu prowadzenia samochodów w dniu 26 października.
Natychmiast sprawdziłem jaki to dzień.
Uff, sobota.
Znaczy się, że zakupy profilaktycznie zrobię w piątek .
Nie dlatego, że boję się kobiet za kierownicą.
Ale Pakistańczycy, Hindusi, Saudyjczycy i dodatkowo Saudyjki to już za dużo jak na moją skromną odporność na stres.
Owszem, część z nich zrobiła „prawko” w krajach, gdzie kultura jazdy jest wyższa niż w Arabii Saudyjskiej.
Ale z praktyką jakoś kulawo jest, poza tym, jak dojdzie do jakiejś kolizji to będzie afera na pół miasta.
To ja sobie wolę w domu posiedzieć, książkę poczytać i iść na basen.
Bo z kobietami tutaj jest tak: ona jest samodzielna, ona pracuje i ona ma mieć prawa.
Ale jak coś zawali to pierwsze co robi to używa argumentu „ Im Saudi lady” a z tym, szczególnie obcokrajowcom,  jest trudno dyskutować.
I tak będzie przy głupiej stłuczce.
Najpierw się pcha „za kółko”, ale jak będzie kłopot, bo silnik zgaśnie, albo się paliwo skończy, to będzie płacz matki nad zasranym dzieckiem i telefon do taty, brata, męża, kuzyna czy innego przedstawiciela „wrednego” męskiego gatunku.
Znam baaardzo wiele takich przypadków z Polski, więc nie mówcie mi, że nie mam racji.
Kobiety nie potrafią jeździć przeciętnie.
Albo jeżdżą tak, że mnie zazdrość zżera, albo tak że rozpacz ogarnia.
Tutaj stawiam na tę druga opcje.
Korek na Medina Road w Jeddah

9/30/2013

Konkurs na Blogowskazie

14
Konkurs na Blogowskazie
Zgłosiłam Pawła blog do konkursu na "Blog Miesiąca" na Blogowskazie
Będziemy wdzięczni, jeśli zagłosujecie na nas :)
Wystarczy klinkąć na gwiazdki

Link do głosowania


Pomożecie ?

pozdrawiam
Ola



9/29/2013

Kuchenne szaleństwa czyli nie zawsze jest oszczędnie

12
Kuchenne szaleństwa czyli nie zawsze jest oszczędnie
Naszło mnie wczoraj na chili con carne (klik po przepis)
To poprosiłem Szacowną Małżonkę Mą Aleksandrę o przysłanie przepisu i od wczoraj gromadziłem niezbędne ingrediencje.
I oczywiście, jak to zwykle bywa – utknąłem na przyprawach.
Potrzebowałem bazylii.
To latam wczoraj po HiperPandzie jak przysłowiowy kot z pęcherzem.
I co ? I oczywiście – nie znalazłem.
Ale od czego są  niezawodne w takich sytuacjach delikatesy „Danube” ?
Pomknąłem tam dziś skoro świt i rozpocząłem uzupełnianie składników.
Czego nie mogę znaleźć ???  Bazylii oczywiście.
Ale tu jest łatwiej znaleźć chętnego do pomocy pracownika władającego angielskim niż w Pandzie.
Tak też uczyniłem – zagadnąłem jednego z pracowników i oczywiście znalazł bazylię w tempie ekspresowym.
Świeżą, w pęczku, żeby nie było :)
Pan Sprzedawca nakleił naklejkę z kodem kreskowym, ja podziękowałem i pokopytkowałem dalej.
Z ciekawości spojrzałem na cenę i.....   oczy wyszły mi na szypułkach
Za kilkanaście liści bazylii przyszłoby mi zapłacić ponad 15 SAR. czyli 12,50 pln
Za to to można zjeść całkiem znośny obiad w jakiejś taniej knajpce.
Za ćwiartkę kurczaka z rożna z tureckim chlebem i 2 puszkami „Pepsi” płacę „U Turka” 10 SAR.
To zmieniłem koncepcję, poprosiłem o znalezienie suszonej bazylii.
Po dłuższych poszukiwaniach na półce powyżej zasięgu mojego wzroku (przy moich ponad 190 cm. wzrostu) Pan wytropił pożądaną przyprawę.
Ale ceny już nie sprawdzałem.
Zrobiłem to dopiero teraz – suszona bazylia za spory słoiczek – 6,25 SAR :)

9/28/2013

Przyszła jesień – nie ma na to rady....

22
Przyszła jesień – nie ma na to rady....
...ale trudno doszukać się spadających liści, mżawki czy deszczu lub innych przymiotów jesieni w kraju ojczystym. Noce co prawda zaczynają robić się chłodne i temperatura spada nawet poniżej +30 stopni, ale w dzień jest całkiem przyjemnie i woda w basenie nie przypomina już tak bardzo zupy.
Wieje natomiast jak cholera i zaczęły się burze piaskowe.
Ja już przedwczoraj pierwszą taką burzę w tym sezonie zaliczyłem na mojej ulubionej drodze do Al-Hasa.
Z ciekawych widoczków zobaczyłem stadko całkowicie białych wielbłądów – nie, nie są to duuuże białe myszki, albowiem spożywanie alkoholu jest tutaj całkowicie zabronione :P

PS. Z ciekawostek - białe wielbłądy są szybsze i bardziej wytrzymałe niż baktriany.
Wielbłądy zostały udomowione około roku 3000 p.n.e. - jak się pewnie domyślacie jest to jedna z najważniejszych dat w historii ludzkości :)

Źródło

9/27/2013

Stroje narodowe czyli czy tradycyjne ubiory mają przyszłość ?

20
Stroje narodowe czyli czy tradycyjne ubiory mają przyszłość ?
Od kilku dni po głowie chodzi mi pewna myśl.
Obserwuję ludzi zamieszkujących lub pomieszkujących w Arabii Saudyjskiej i to, w co chodzą na co dzień ubrani.
Saudyjczycy – w znakomitej większości w thobah, z chustami na głowach.
Pakistańczycy  - w takich piżamo -podobnych dwuczęściowych strojach (nazywają się salwar kameez), które występują w odmianach letniej i zimowej.
Lankańczycy – po pracy w sarongach.
Ale Hindusi już dla odmiany po euroamerykańsku.
I zacząłem się zastanawiać, czy poza takim bardzo praktycznym przyodziewkiem  jak np. strój góralski w Polsce, czy są jeszcze gdzieś jakieś stroje regionalne, które opierają się trendom mody ze względu na swoją prostotę, funkcjonalność i zwyczajną wygodę.
Bo na przykład nie wyobrażam sobie takich Bawarczyków pomykających do fabryki BMW w skórzanych krótkich spodenkach, skarpetkach z pomponami, osławionym kapeluszu z piórkiem i  jodłujących „cichutko” pod nosem.
Podobnie Szkotów w kiltach, ale z Nimi to nigdy nic nie wiadomo :D
Macie jakieś własne pomysły co się jeszcze z takich strojów utrzyma, a co trafi do skansenów i do zespołów typu „Mazowsze” ?

Sarong - instrukcja wiązania

9/26/2013

Saudyzacja ale od innej strony czyli co sądzą o tym sami Saudyjczycy

42
Saudyzacja ale od innej strony czyli co sądzą o tym sami Saudyjczycy
Temat się pojawił tak naprawdę z niczego.
Ot tak po prostu – od słowa do słowa doszło do wymiany poglądów na ten temat.
Było dla mnie dużym zaskoczeniem, co zdaniem Saudyjczyków jest głównym powodem niechęci, z jaką podchodzą do tematu saudyzacji właściciele firm prywatnych.
Otóż żaden szanujący się Saudyjczyk nie pracuje "u kogoś"  tylko  "z kimś".
Nie ma w tym przypadku znaczenia, że jeden jest Prezesem czy Bardzo Ważnym Managerem, a drugi zwykłym „fizycznym
Bo „fizyczny” nie czuje żadnego respektu przed przełożonym i z uporem maniaka będzie mu klarował swoje racje - nie ważne – pytany czy nie.
Najgorsze, jeśli trafi się jakiś kliniczny idiota pochodzący z ważnej i wpływowej rodziny.
Jeśli w swoim pojęciu zostanie „źle potraktowany” bo np. popędzony do roboty, to zadzwoni i poskarży się seniorowi rodu.
A ten, mimo wiedzy, że jego krewniak jest skończonym idiotą i półdebilem w jednym, będzie musiał…..  bronić honoru rodu dzwoniąc lub nawiedzając osobą własną pracodawcę swojego podopiecznego.
A właściciel firmy, zamiast wysłać gościa do wszystkich diabłów razem z niewydarzonym podwładnym, jeżeli będzie z mniej znaczącego rodu będzie musiał wysłuchać gorzkich uwag i niemalże obiecać poprawę.
Dlatego to tak niechętnie są zatrudniani Saudyjczycy na niższe pozycje i niespecjalnie są zmuszani do pracy.
Jedyna nadzieja w młodszym pokoleniu, które uczyło się lub pracowało za granicą i rozumie różnicę pomiędzy poszczególnymi szczeblami w hierarchii firmy.
Jest to duży problem, bo mało który  Saudyjczyk  zrozumie, że „zjebka” którą dostał nie dotyczy jego jako człowieka, nie narusza jego honoru czy dobrego imienia  tylko wynika z tego, że spieprzył robotę.
Riyad



9/25/2013

Święto Flagi, Niepodległości lub jak kto woli Dzień Unifikacji Królestwa czyli parada samochodami

Święto Flagi, Niepodległości lub jak kto woli Dzień Unifikacji Królestwa czyli parada samochodami
Pisałem Wam, że odradza się obcokrajowcom używania samochodów podczas Święta Flagi w Arabii Saudyjskiej.
Obiecałem też, że sprawdzę dlaczego i słowa dotrzymałem :)
Wieczorkiem wpadł z wizytą Hossam, to uznaliśmy, że warto się rozejrzeć co tam „na mieście” słychać.
Wsiedliśmy w Jego samochód, bo mając doświadczenie z Kairu tutejszy ruch drogowy to dla Hossama pestka :)
Co skrzyżowanie czy rondo - tłum Policjantów, tak po 3 do 5 radiowozów.
Sprawdzają samochody wyrywkowo, ale moja biała fizis znowu nas uratowała od konieczności  deliberacji z Panami Policjantami.
Dyskusje takie są z góry skazane na niepowodzenie z powodu bariery językowej.
Ja nie mówię po arabsku, Policja – po angielsku, to dopóki nie zrobię czegoś naprawdę wykurzającego  - nie czepiają się mnie:)
Dojeżdżamy do centrum w monstrualnym korku.
Ale dopiero przy Cornische zaczyna się robić ciekawie.
Na praktycznie wszystkich samochodach – flagi narodowe różnych rozmiarów, ale z reguły im większa tym lepsza.
O to, aby każdy miał flagę, szalik, czapkę, perukę bądź baloniki  w barwach narodowych Arabii Saudyjskiej dbają...... wędrowni handlarze z…. Jemenu :D
Pomykają pomiędzy samochodami oferując każdemu możliwość zakupu patriotycznych gadżetów.
Im dalej – tym ciekawiej.
Policji coraz więcej, a i zmienia się wystrój samochodów.
Już nie flagi są na samochodach tylko osoby trzymające flagi są na dachach – i nie ważne jakie auto.
Pickup, 4x4 lub zwyczajna Toyota Corolla ma przynajmniej jedną osobę siedzącą albo na oknie (w miejscu szyby) lub bezpośrednio na dachu.
Z samochodów rozbrzmiewa arabska muzyka - oczywiście ambicją jest puścić ją jak najgłośniej.
Jak głośniki za słabe - pomagają podróżni i kierowca.
Do tego oczywiście wszyscy trąbią.
Najbardziej rozwalił mnie koleś w masce… Anonymous w barwach narodowych :)
Generalnie wygląda to jak przejazd kibiców Lechii Gdańsk  (tak mi się skojarzyło ze względu na barwy).
Ale ludzie są uśmiechnięci, weseli i trąbią tylko dla fasonu, a nie jak codziennie w celu złożenia „wyrazów uszanowania" dla współużytkowników drogi.
A Policja ? Patrzy na to wszystko wyrozumiale, chociaż w każdy inny dzień za takie ekscesy można zdrowo „beknąć” .
Nawet nie reagują na oddawane im saluty przez młodzież siedzącą dokładnie wszędzie na samochodach.
Ale powrót to był horror.
Okazało się, że Panowie Policjanci to nie tak dla zdrożnej krotochwili siedzieli na tych rondach i „krzyżówkach” .
Żeby nieco rozluźnić ruch co jakiś czas zamykają jakąś cześć ulic w celu rozładowania korków.
Ale tu Saudyjczycy są mistrzami improwizacji, a że i samochody terenowe są tu „dość” popularne  to figlarnie objeżdżają te ”barykady” praktycznie przed nosem biednych ”niebieskich”  i  trąbią triumfalnie niczym wielkie stado nieco porąbanych słoni :D

Źródło

Źródło



Źródło
Źródło

Źródło

Źródło


Źródło

Źródło

9/24/2013

Petra w obiektywie

12
Petra w obiektywie
Tak mnie dziś naszło na wspomnienia z wyjazdu do Petry.
Nie będę tu przytaczał informacji za Wikipedią, bo to możecie sprawdzić sami jeśli będziecie zainteresowani.
Petrę zwiedzaliśmy w gronie dwojga Amerykanów i pary Kanadyjczyków. Wszyscy objuczeni sprzętem fotograficznym niczym choinki.
Sam osprzęt fotograficzny Gadziny ważył około 8 kg, a ta mała "zołza" nigdy nie chce mi go oddać do niesienia, bo Jej zdaniem za dużo czasu zajmuje wówczas sięganie po potrzebny obiektyw.
Dlaczego piszę o wadze sprzętu ?
Ano dlatego, że drogę powrotną czyli około 7 kilometrów, (bo nas trochę dalej poniosło niż zazwyczaj chodzą turyści) pokonaliśmy w 25 minut, żeby zdążyć na autobus :)








9/23/2013

Weekend z przerwą czyli musiałem popracować

16
Weekend z przerwą czyli musiałem popracować
Lubię poświętować, ale jak na razie w Arabii Saudyjskiej jakoś nie miałem okazji.
Przyleciałem już po święcie Id al-Fitr będącym zakończeniem miesiąca postu - Ramadanu.
Zazdroszczę trochę moim kolegom zza miedzy czyli tym, którzy pracują w Katarze, szczególnie w firmach państwowych.
Ci to potrafią świętować :)
W październiku przypada święto Kurban Bajram (Ied Al-Adha, Święto Ofiarowania - jedno z najważniejszych świąt w Islamie), które trwa cztery dni.
W tym roku w Katarze Kurban Bajram będzie podobno trwać dni …. dwadzieścia.

Poniżej (za stroną  Muzułmańskiego Związku Religijnego w Rzeczypospolitej Polskiej) – na prośbę Marka - podaję tegoroczny kalendarz świąt muzułmańskich.

Mawlid an-Nabi
(dzień narodzin Proroka)
- 24 stycznia 2013 (czwartek) - 12 Rabi Al-Ałłal 1434

Ramadan
- 1-wszy Terałich (Zapośnik) - 8 lipca 2013 (poniedziałek) - 29 Sza'aban 1434
- 1-wszy dzień Ramadanu (Post) - 9 lipca 2013 (wtorek) - 1 Ramadan 1434
- 15-sty Terałich - 22 lipca 2013 (poniedziełek) - 14 Ramadan 1434
- Kadyr Noc (Noc Przeznaczenia) - 3 sierpnia 2013 (sobota) - 26 Ramadan 1434

Ramadan Bajram (Ied Al-Fitr)
- 1-wszy dzień - 8 sierpnia 2013 (czwartek) - 1 Szałłal 1434
- 2-gi dzień - 9 sierpnia 2013 (piątek) - 2 Szałłal 1434
- 3-ci dzień - 10 sierpnia 2013 (sobota) - 3 Szałłal 1434

Kurban Bajram (Ied Al-Adha)
- 1-wszy dzień - 15 października 2013 (wtorek) - 10 Zul-Hidżdża 1434
- 2-gi dzień - 16 października 2013 (środa) - 11 Zul-Hidżdża 1434
- 3-ci dzień - 17 października 2013 (czwartek) - 12 Zul-Hidżdża 1434
- 4-ty dzień - 18 października 2013 (piątek) - 13 Zul-Hidżdża 1434

Nowy Rok Muzułmański (1435 hidżry)
- 4 listopada 2013 (poniedziałek) - 1 Muharram 1435

Dzień Aszura (dzień pokuty i postu)
- 13 listopada 2013 (środa) - 10 Muharram 1435

Meczet w Kruszynianach


9/22/2013

„Monster Garage” to Pikuś czyli jak się to robi w Arabii Saudyjskiej

12
„Monster Garage” to Pikuś czyli jak się to robi w Arabii Saudyjskiej
Jak doskonale wiecie w Arabii Saudyjskiej nie podróżuje się praktycznie inaczej niż samochodami.
Metro w Rijadzie dopiero będzie budowane, jest jedna lina kolejowa i jedyny transport publiczny to taksówki.
Przez cały czas zastanawiałem się więc, gdzie te wszystkie pojazdy są naprawiane, bo tutejszy styl jazdy wymaga częstych wizyt w serwisach blacharsko-lakierniczych.
No i mechanicznie przy takiej ilości pojazdów i przejeżdżanych kilometrów też coś trzeba podłubać.
Niedaleko mojej firmy jest dużych rozmiarów warsztat, praktycznie przy każdej stacji benzynowej jest mały zakład mechaniczno-oponiarski, trochę sieciówek (np. red cap), dodatkowo większość dużych firm ma swoje warsztaty, ale przez skórę czułem, że to nie jest wszystko.
I dziś się okazało, że przeczucie mnie tym razem nie zawiodło :)
Po raz kolejny Dineshowy FORD wymagał wizyty u „magików” lepszych niż nasi firmowi, bo ci się poddali walcząc teraz dla odmiany ze skrzynią biegów.
W warsztacie dołączył do nas „przewodnik” i ruszyliśmy w kierunku Jubail.
I trafiliśmy w niesamowite miejsce - czegoś takiego jak długo już żyję, nie widziałem.
Mnóstwo hal, na obszarze grubo ponad 100 hektarów są tylko i wyłącznie warsztaty i magazyny części zamiennych.
Przed nimi stały setki, jeśli nie tysiące  samochodów w różnym stanie „rozkładu” i setki warsztatów - od warsztatów firmowych po budy „złotych rączek”
Wrażenie jak z „Mad Maxa”.
Jak tylko Ola przywiezie mi aparat pojadę to” obfocić”  bo słowa nie wyrażą skali tego przedsięwzięcia: )
a tak to wygląda na mapach google

Źródło


Autor zdjęcia Mohamed Al Hwaity

9/21/2013

Dzień Flagi czyli święto państwowe w Arabii Saudyjskiej

12
Dzień Flagi czyli święto państwowe w Arabii Saudyjskiej
W poniedziałek po raz pierwszy przeżyję najważniejsze niereligijne święto w Arabii Saudyjskiej czyli Dzień Unifikacji Królestwa (Al-Yaoum-al-Watany) zwane także Świętem Flagi.
Jest to święto z okazji zjednoczenia kraju przez Króla Abd al-Aziza ibn Abd ar-Rahman ibn Fajsal Al Su’uda w 1932 roku
Zobaczymy, czym różnią się obchody tego święta w Polsce, gdzie 2 maja nie jest dniem wolnym od pracy w przeciwieństwie do Arabii Saudyjskiej, gdzie w tym roku jest powodem świętowania długiego weekendu.
Ale nie dla wszystkich,  ja idę w niedzielę do pracy ;(
Chciałem sobie kupić koszulkę z flagą, ale po pierwsze XXL jest na mnie nieco opięta, a większych nie szyją, po drugie średnio przepadam za koszulkami polo, a  po trzecie 130 SAR za polówkę to dla mnie lekka przesada.

PS. Jako ciekawostkę dodam, że w czasie II wojny światowej Arabia Saudyjska pozostała neutralna, a Król Abd al-Aziz ibn Abd ar-Rahman ibn Fajsal Al Su’ud zerwał  stosunki dyplomatyczne z Niemcami i Włochami.

Riyadh w nocy

9/20/2013

IKEA w Al-Khobar czyli życzenia się spełniają

32
IKEA w Al-Khobar czyli życzenia się spełniają
Jak jakiś czas temu opisywałem moje kuchenne przygody oraz niejakie problemy wynikające z niedostatku podstawowego wyposażenia niezbędnego do gotowania.  Pojawiła się wówczas rada, cobym się do IKEI wybrał w celu zakupu bardzo poręcznych utensyliów do odcedzania różnych ugotowanych produktów, w tym makaronu.
Napisałem wtedy, że IKEI w Al-Khobar nie ma.
Ale jak widać business development manager IKEI odpowiedzialny za rynki Bliskiego Wschodu jest uważnym czytelnikiem bloga i w dniu dzisiejszym dostrzegłem niesamowitą ilość posterów i plakatów zachęcających do zakupów właśnie tym sklepie.
Nie skorzystam jednak z tej rady z bardzo prozaicznego powodu – wszelkie informacje, poza logo firmy są po arabsku.
Nic, poczekam, aż któryś z moich lokalnych kumpli namierzy gdzież się IKEA zainstalowała ;)

Ikea w Dhahran

9/19/2013

Centrum kontaktowe dla Polaków w Zatoce Perskiej

19
Centrum kontaktowe dla Polaków w Zatoce Perskiej
W związku z dużą ilością pytań, które otrzymujemy, postanowiliśmy stworzyć  nieformalne 
Centrum kontaktów dla Polaków
mieszkających lub wybierających się do krajów Zatoki Perskiej
Pytania proszę pozostawiać w komentarzach do tego posta lub kierować na adres e-mail poprzez formularz kontaktowy zamieszczony po prawej stronie bloga.
Polaków mieszkających w krajach GCC prosimy o udostępnienie tego posta na swoich blogach.


9/19/2013

FORD – część trzecia i nieostatnia

FORD – część trzecia i nieostatnia
FORD Dinesha, po pobycie na „kuracji” w firmowym warsztacie zmienił miejsce zakwaterowania, bo po testach układu kierowniczego, kiedy już miał wrócić do swojego prawowitego użytkownika doszedł do wniosku, że po tylu latach wiernej służby należą mu się dodatkowe dni wolne.
Także teraz znajduje się u znachorów zajmujących się jego dolegliwościami związanym z awarią automatycznej skrzyni biegów.
Dinesh aktualnie podróżuje jego bratem - bliźniakiem, który już po kilkunastu kilometrach pozazdrościł  możliwości relaksu w serwisach i zaczał „gubić" hamulce.
Ciekawe, czy Dinesh dojedzie do pracy Fordem czy znowu, jak od kilku dni – taksówką :)

Źródło

9/18/2013

Daktylowa rozdawajka u Wielbłąda

35
Daktylowa rozdawajka u Wielbłąda
Z okazji uruchomienia naszych stron na Facebooku mamy dla Was kolejną rozdawajkę.
Tym razem są to przepyszne daktyle jednego z najlepszych producentów w Arabii Saudyjskiej - firmy Al Alwani Dates
Rozdanie rozpoczyna się z chwilą publikacji tego posta i trwa  do 3 października 2013  do godziny 24:00.

Zdjęcie ze strony firmy Al Alwani Dates

A co trzeba zrobić, żeby móc delektować się tymi pysznościami ?

1. Polubić na Facebooku profil bloga  W pustyni bez puszczy czyli Arabia Saudyjska oczami Polaka  oraz udostępnić swoim znajomym na FB informacje o "Daktylowej rozdawajce u Wielbłąda" lub dołączyć do grona obserwatorów.
Osoby, które polubiły naszą stronę przed rozpoczęciem rozdawajki, wystarczy, że udostepnią informacje o tym wydarzeniu swoim znajomym na FB (link "udostępnij" pod postem opublikowanym na naszej facebookowej stronie) oraz zrealizują punkt drugi (poniżej).
Osoby, które nie mają konta na Facebooku mogą opublikować informacje wraz z linkiem do rozdawajki na swoich blogach lub w portalach społecznościowych.
2. Zamieścić na swoim blogu, twitterze lub innym portalu społecznościowym krótką informację o "Daktylowej rozdawajce u Wielbłąda" (wraz z linkiem)
3. Przesłać swoje zgłoszenie wraz z nickiem i linkiem  do facebookowej strony na której profil bloga "W pustyni bez puszczy czyli Arabia Saudyjska oczami Polaka" został polubiony lub link do bloga lub konta w portalu społecznościowym, gdzie zamieściliście informacje
4 Cierpliwie poczekać na wylosowanie Zwycięzcy (niestety tylko jednego) przez Iwonkę z bloga Strefa Ulubiona  :)

Kliknij na pasek poniżej, aby polubić nasz blog
PS.
Polubienie bloga  Kulinaria - potrawy z różnych stron świata,  też jest mile widziane, ale nie wpływa na losowanie nagród ;)

9/18/2013

Plotki, ploteczki czyli możliwe zmiany w Prawie Pracy w Arabii Saudyjskiej

Plotki, ploteczki czyli możliwe zmiany w Prawie Pracy w Arabii Saudyjskiej
Żyję w dość plotkarskim kręgu kulturowym i przekazywanie informacji słownej ma tutaj wielowiekową tradycję :)
Chciałbym Wam przedstawić zasłyszane informacje, które podobno mają się ziścić od przyszłego roku.
Otóż ma zostać zliberalizowane prawo dotyczące zmiany pracodawcy po zakończeniu kontraktu lub nawet w trakcie jego trwania, ale po zakończeniu okresu wypowiedzenia (obecnie okres wypowiedzenia to miesiąc).
Cóż w tym rewolucyjnego zapytacie ?
Wszystko :)
Po pierwsze –  rząd Jego Wysokości już ukrócił praktyki tzw. „free visa” 
Co to za zwierz ta „free visa” ? Już wyjaśniam.
Wszystkie wizy pracownicze czy biznesowe w Arabii Saudyjskiej są sponsorowane – czyli nie można tu przyjechać i zacząć szukać pracy będąc już na miejscu.
Przyjechać do Arabii Saudyjskiej w celach zawodowych można tylko na zaproszenie konkretnej firmy i do pracy na  konkretnym stanowisku.
Wyjątkiem były firmy podobne w zasadach działania do naszych agencji pracy tymczasowej, co prowadziło do wielu nadużyć.
To właśnie one dostawały pulę tzw. „free visa” do wykorzystania i specjalizowały się w wynajmowaniu pracowników innym firmom. Przyjeżdżający pracownik mógł więc trafić do zupełnie innej pracy, za inne pieniądze i w zupełnie inne miejsce, niż mówiono mu na rozmowie rekrutacyjnej.
Rząd ukrócił te praktyki i umożliwił wyjazd ludziom, którzy poczuli się oszukani, nawet jeśli  pracodawcy zabrali im paszporty (pisał już o tym swego czasu Marek).
Teraz planowany jest krok kolejny.
Jeżeli obecna praca z jakiś względów nie będzie Ci odpowiadać, będziesz mógł zmienić pracodawcę bez zgody obecnego.
Do tej pory było to niemożliwe.
Po złożeniu rezygnacji kasowana była Iqama i cały proces pozyskiwania wizy musiał się zaczynać od zera – po powrocie do kraju macierzystego.
Pracodawca mógł zablokować przyjazd na okres pół roku ze względu „na posiadane informacje” lub innym, wygodnym argumentem.
Dlaczego o tym piszę, skoro to tylko plotka?
Dlatego, że akurat ta plotka niesie ze sobą dużą dozę prawdopodobieństwa.
Całe GCC dąży do ujednolicenia prawa pracy, podobnie jak było z ujednoliceniem tygodnia pracy. Takie rozwiązanie funkcjonuje już w ZEA i podobno wszystkie kraje Zatoki mają w tę stronę zmierzać.
Gdzie zysk dla Królestwa?
Podniesienie standardów i większy wpływ na przestrzeganie prawa przez firmy prywatne, gdyż te są najbardziej „niesforne”  i niechętne wprowadzanym zmianom.

Źródło
Żródło - Wirtualna Polska

9/17/2013

Fotoradar czyli nie mówcie tego „Vincentowi de Fotoradarowi”

10
Fotoradar czyli nie mówcie tego „Vincentowi de Fotoradarowi”
Kiedyś już pisałem o wyjątkowo wrednych fotoradarach[1], które są odporne na wszelkiego typu i maści antyradary.
Stoją na podobnych do naszych słupach, ale słupy są dwa, a nie jeden jak u nas.
Różnica jest taka, że na jednym jest radar, a na drugim lampa błyskowa.
Drugim rozwiązaniem są „samochody pułapki
Jest to fotoradar umieszczony w karoserii Toyoty Fortuner (czyli Hilluxa, ale nie pick-upa, tylko normalnie zabudowanego - na rynku europejskim takie nie występują).
Jest tego od cholery i co noc są przestawiane w inne miejsca.
Ale nie to jest najciekawsze.
Najlepszy jest sposób, w jaki rozwiązano kwestię gwarantowanych wpływów budżetowych.
Otóż, przeprowadzany jest przetarg na ustawiane fotoradarów w danej okolicy.
O tym gdzie one staną, kiedy i przez ile dni będą stały w jednym miejscu decyduje przedsiębiorca, który wygrał przetarg.
Państwo ma zysk gwarantowany i nie przejmuje się tym, czy urządzenia są sprawne oraz czy przynoszą dochód.
Mam nadzieje, że ci którzy łupią Was bezlitośnie w Polsce nie skopiują tego pomysłu :D

Kilka ciekawostek z Arabii Saudyjskiej....
W Arabii Saudyjskiej wystawianych jest rocznie około 3 milionów  mandatów za naruszenie przepisów o ruchu drogowym,  czyli niemal.....  sześć  mandatów  na  minutę.

Wydział Ruchu Drogowego w Riyad przeprowadził w ubiegłym roku internetową ankietę
"Czy popierasz ścisłe egzekwowanie przepisów ruchu drogowego ?"
Jaki,  Waszym  zdaniem,  był  wynik  tej  ankiety  ?

[1] "Fotoradar (ewentualnie vincent [2]) – zminiaturyzowana wersja urzędu skarbowego.
Obiekt, przed którym każdy uczciwy i rzetelny zmotoryzowany podatnik powinien przekroczyć prędkość, tudzież przejechać na czerwonym świetle.
Po zaprezentowaniu obywatelskiej postawy należy z uśmiechem na ustach stawić się na pocztę celem uiszczenia patriotycznego mandatu...."

[2] Nawiązanie do Ministra Finansów Jacka Rostowskiego (właśc. Jan Antony Vincent-Rostowski), polskiego i brytyjskiego ekonomisty, właściciela największej na świecie sieci zakładów fotograficznych uwieczniających głównie krewkich kierowców w ich samochodach. 
Określenie "vincent" pochodzi z  piosenki Ryszarda Makowskiego "Vincent tu, Vincent tam..."
Definicje podaję za Nonsensopedią


9/16/2013

Nurkowanie po saudyjsku czyli the worst day diving is better than the best day working

25
Nurkowanie po saudyjsku czyli the worst day diving is better than the best day working
Ubiegły tydzień miałem mocno zwariowany i z powodu różnych wyzwań chodziłem spać bardzo późno, ale za to bardzo wcześnie wstawałem :)
Dlatego w weekend postanowiłem odrobić zaległości w spaniu.
Tak sobie zaplanowałem, ale... tylko zaplanowałem.....
Jak zawsze w takich sytuacjach, w moim przypadku doskonale sprawdza się chińskie przysłowie ”ludzie, planują, bogowie się śmieją”.
Tak było i tym razem.
O ile w piątek wstałem przyzwoicie, bo o 8:00 rano, to już czasu na popołudniową drzemkę nie miałem.
Miałem jednak zamiar to sobie odbić, kładąc się wcześniej spać.
I nawet się położyłem, że by nie było.
Tylko najpierw o 23:45 włączył  się "przypominacz", że 14 września mamy rocznicę ślubu. Zadzwoniłem do Szacownej Małżonki Mej Aleksandry złożyć życzenia.
O 0:15 włączył się … "przypaminacz" o rocznicy ślubu w drugim telefonie.
O godzinie 1:10 pierwszego SMS wysłał koleś, z którym byłem wstępnie umówiony na moje pierwsze  nurkowanie w Arabii Saudyjskiej
Później były jeszcze cztery SMS-y, przy czym z ostatniego dowidziałem się, że przyjedzie po mnie o… 5 rano :)
Wstałem o 4:30 żeby się ogarnąć, już o 5:30 gość był.
Pojechaliśmy do mariny w Jubail. O godzinie 9:10 już byliśmy w komplecie i spakowani na łódce.
Łódka może nieduża, ale wyposażona w dwa silniki V6 o mocy 200 Km każdy. Później była odprawa przeprowadzona przez Straż Przybrzeżną.
Pełen profesjonalizm – chłopaki się znają na rzeczy.
Sprawdzili wszystko – od kapoków, przez zapas wody, paliwa, baterii do radia, GPS itd.
Płynęliśmy z prędkością podróżną 45 mil morskich  przez  prawie godzinę.
Dopłynęliśmy do jakiejś wysepki i zaczęły się przygotowanie do nurkowania czyli podział na pary, jaka trasa pod wodą itd.
Załadowaliśmy graty na siebie, ale oczywiście divemaster był mądrzejszy niż ja i dał mi mniej „kamieni” (czyli obciążników ołowianych niezbędnych do uzyskania pływalności).
To kręciłem się jak korek na powierzchni, chłopaki próbowali mnie ściągać i jakoś to poszło.
Ale zaczęły się jaja z moim prawym uchem.
Nie mogłem ciśnienia wyrównać.
I winda - góra - dół, góra - dół. Ucho trochę odpuszcza, schodzę o 3 metry i a piać od nowa Polska Ludowa.
Facet z mojej pary się zniecierpliwił, zawołał „naczelnego wodza”. „Wódz”, jak na "wodza" przystało - został ze mną i walczymy.
Dojechałem do 18 metrów i koniec.
Widoki nawet fajne, ale goście się tak miotali, że po 10 minutach „zakurzyli" do tego stopnia, że własnej ręki nie widziałem.
Patrzę na powietrze – zostało mi 80 BAR, więc jeszcze chwilkę się pokręciłem nieco nad dnem i zacząłem zbierać się do wychodzenia na przystanek bezpieczeństwa.
I co ? Ano nikogo koło mnie nie ma  ......
Kiedy już swoje odsiedziałem – ktoś się zjawia. OK, wyjeżdżamy na powierzchnię.
Wyjechaliśmy.....  jakieś 500 metrów od łodzi.
Pod wodą już marnie pójdzie, bo mi zostało 50 BAR, ale jedziemy na głębokości 2-3m.
Jak butla mi „wyschła” to z powrotem na górę.
Została do przepłynięcia połowa dystansu.
No, dopłynęliśmy...
Na łodzi przerwa i drugie zejście pod wodę
Tym razem miałem płynąć z „głównodowodzącym"  i jakąś „świeżynką”  po linie na 30 metrów, a później do wraku.
Dołożyłem sobie 4 kg. "kamieni", ale już mi się nie zmieściły do jacketu, to założyłem pas.
„Skrzydło” (rodzaj jacketu)  jest zapinane również pasem krocznym, więc pas balastowy miałem pod spodem :D
OK, no to zjeżdżamy w dół.
Ale się „świeżynka" zacukała i nie jedzie na dół, więc „wódz” wskazał mi kolejnego „buddy'ego”
Teraz  jazda na dół poszła nieźle, dojechaliśmy do wraku, a tu widoczność ledwo, ledwo.
Gość wjeżdża do wraku, nawet się za mną nie obejrzał, za nim wjeżdża drugi.
Oczywiście znowu „zakurzyli" tak, że ledwo wrak widziałem :D
Posiedziałem trochę na tych 20 metrach, ale niżej, do drugiego wraku nie zszedłem, bo ani nic nie było widać, ani sam nie zjadę, więc wyjechałem na górę.
Tym razem – szczęśliwie bliżej łodzi.
Nie były to logi moich marzeń, ale to i tak lepiej, jak siedzieć gdzie indziej.
Za dwa tygodnie – powtórka, ale już w innym miejscu.

Źródło

Źródło

9/15/2013

Wady weekendu od piątku czyli weź Pan rano zrób zakupy

Wady weekendu od piątku czyli weź Pan rano zrób zakupy
Od zawsze mam taki zwyczaj, że w pierwszy dzień weekendu wstaję wcześnie rano i idę lub jadę na zakupy, aby po obudzeniu Małżonka Ma Aleksandra smakowite śniadanko spożyć mogła.
Jest świeżutki chleb, jakieś wędliny, serki różnego autoramentu – słowem wzorowy początek dnia.
Tutaj robiłem podobnie, mimo braku Małżonki Mej Aleksandry, ale przyzwyczajenie pozostało.
I do zmian dni weekendowych z czwartku i piątku na piątek i sobotę ta metoda działała.
Wstawałem nieco później niż w Polsce, ale już o 9:00 byłem przed sklepem i do max. 11:00 było po zawodach, bo zaliczałem i delikatesy Danube i HiperPandę w tym czasie.
Teraz nie :(
Danube otwierają na szczęście po staremu (albo pół godziny później), ale HiperPanda jest czynna dopiero od….  12:30
Ale to jeszcze nic w porównaniu z innymi sklepami.
Teraz w Arabii Saudyjskiej większość sklepów w piątek jest otwierana o godzinie…  16:00
Także totalnie rozwala mi to mój plan dnia i bardzo często po prostu daję sobie siana z innymi zakupami.
Albo je zrobię następnego dnia, albo jak będę miał po drodze, albo olewam i nie robię wcale bo mi się „feeling" w międzyczasie zmieni.

9/14/2013

Dzisiejsze śniadanie czyli poznam nowych ludzi

17
Dzisiejsze śniadanie czyli poznam nowych ludzi
W Al-Khobar pojawiła się bardzo aktywna „ambasador InterNations” i w związku z tym w dniu dzisiejszym, kiedy Wy będziecie jeszcze smacznie chrapać, wybieram się z moim kolegą z RPA na pierwsze spotkanie takiej „grupy śniadaniowej” w hotelu Carlton Al Moaibed na Cornishu .
Ma być ponad 60 osób, ale będę jedynym Polakiem.
Jeśli będzie fajnie to na następne spotkanie postaram się wyciągnąć resztę polskiej ekipy.
A po śniadanku – mam perspektywę pierwszego „nura” w Arabii Saudyjskiej
Ponieważ wyjazd na nurkowanie zapowiada się już od trzech tygodni i jakoś nie może dojść do skutku, to wolę najpierw pójść coś zjeść z potencjalnymi nowymi kolegami :)

Carlton Al Moaibed - zdjęcie pochodzi ze strony hotelu


9/13/2013

Rozmiary koszul i spodni czyli „Parada karzełków”

20
Rozmiary koszul i spodni czyli „Parada karzełków”
Po raz pierwszy podczas moich zakupów w Danube wtarabaniłem się na piętro, żeby w końcu zobaczyć co tam sprzedają
Wiedziałem, że są tam głównie talerze, garnki i inne dobra tego typu, ale mając przez płot (dosłownie) CenterPoint z dużą ilością przecen na podobne towary,  nie odczuwałem potrzeby zakupów w Danube, które jest dość drogie.

Patrząc na powierzchnię parteru (ok. 1000 mkw) zaciekawiło mnie czy jest tam coś jeszcze, bo ile talerzy, garnków i innych tego typu cudów można sprzedawać ?
No i znalazłem..... stoiska z odzieżą męską oraz z walizkami Delsey.
Z Delseya były dwie ciekawe pozycje, ale ich cena wyrwała mnie z butów :D
Duża torba na kółkach o pojemności 124 litrów czyli mniej więcej rozmiarów mojej torby nurkowej (wiem, mam zrobić zdjęcia) kosztowała 1100 SAR, a 106 litrowa sztywna „limited edition” prawie 1500 SAR czyli znacznie drożej niż w Polsce, gdzie za 1400 pln można kupić najnowszy model Samsonite o pojemności 142 litrów i wadze 3,5 kg. 

A taka walizka zawsze się przyda na dalekie podróże
Natomiast z ciuchami był inny problem – rozmiar.
Były naprawdę fajne koszule DIESLA, ale rozmiar XL wyglądał jak M.
Spodnie czy garnitur w rozmiarze 56 – jak na mojego dużo młodszego i mocno zagłodzonego brata ;(
Czy to ja się tak spasłem, czy tu obowiązują rozmiary dla dzieci ???
No przecież są Saudi pokaźnych rozmiarów również – nie bardzo łapię tę rozmiarówkę :(




9/12/2013

W pustyni bez puszczy na Facebook'u - polubicie nas ?

14
W pustyni bez puszczy na Facebook'u - polubicie nas ?
Nasze blogi mają już swoje strony na Facebooku :)

Jeśli chcecie wiedzieć jak żyją i pracują Polacy w Arabii Saudyjskiej możecie polubić na Facebook'u nasz blog  
W pustyni bez puszczy czyli Arabia Saudyjska oczami Polaka.


Jeśli natomiast lubicie smaczne nowinki i kulinarne eksperymenty z potrawami z różnych zakątków naszego globu zapraszamy do polubienia naszej strony   

Kulinaria - potrawy z różnych stron świata  




9/12/2013

W kuchni emigranta ...

18
W kuchni emigranta ...
W kuchni emigranta bywa różnie. Najczęściej po jakimś czasie zaczyna się tęsknota za normalnym (czytaj: polskim lub choćby europejskim) jedzeniem. 
Zjadłoby się pierogi z jagodami, schabowy z kapustą albo ogórki kiszone.... 
W Arabii Saudyjskiej można by się co prawda pokusić o zrobienie wspomnianych pierogów np. z morelami, ale to nie to samo.
W takich chwilach z pomocą przychodzą zarówno inni ekspaci, jak i blogerzy z kraju ojczystego, za co serdecznie Wam dziękujemy :)
Sami też często szukamy nowych pomysłów w czeluściach Internetu i w ten sposób trafiliśmy na kilka interesujących blogów, które chcielibyśmy Wam polecić

Na śniadanie rekomendujemy blog Magdy - breakfast's  time !
Dziesiątki pomysłów na smakowite śniadanka (nie tylko dla emigrantów) przydadzą się chyba każdemu ;)

Na obiad serwujemy dziś blog pisany z Argentyny przez Futrzaka Naszego w Kuchni Niezastąpionego
Blog nosi tytuł  Dziennik  odchudzonej  -  Zapiski  kobiety,  która  przekonwertowała  się  na  dietę  zbliżoną  do  paleo  i  w  ten  sposób  schudła.
Futrzak jest prawdziwą kopalnią pomysłów kulinarnych i zawsze śpieszy nam z pomocą w kulinarnej potrzebie, choć dzieli nas ponad 14000 kilometrów i nigdy się jeszcze nie spotkaliśmy,
Ale ..... wszystko przed nami. 
W końcu Arabia Saudyjska i Argentyna, to jeszcze nie koniec świata :)

Na deser polecamy blog Iwonki zatytułowany  Strefa  Ulubiona  -  inspiracje  w  kuchni, gdzie znajdziecie wiele prostych i naprawdę inspirujących przepisów.
Blog stosunkowo "młody", ale prowadzony z ogromną pasją i pięknie ilustrowany :)

Dzień zakończymy smakowitą kolacją, przyrządzoną dzięki przepisom z prowadzonego przez Magdę bloga  Smaki  i  Niesmaki
Magda jest przede wszystkim Mamą i Żoną na pełny etat. Ma dwóch pełnoletnich już synów, rozkapryszoną nastoletnią córkę i cudownego faceta za Męża, dla którego uwielbia gotować. Teraz z racji tego, że zachorował na cukrzycę, gotuje Mężowi trochę inaczej i przepisy na te dania również zamieszcza na swoim drugim kulinarnym blogu pt.  Słodka  Choroba  
Oprócz gotowania największą pasją Magdy są książki. Na temat tych przeczytanych również prowadzi bloga zatytułowanego Mały  Azyl

Przetwory do domowej spiżarni pomoże Wam przygotować mieszkająca w tureckiej części Cypru Ingalil, o której już wielokrotnie tutaj wspominaliśmy. Ingalil jest prawdziwą mistrzynią w odtworzeniu polskich smaków, bez dostępu do polskich produktów. 
Was zapraszamy do pasjonującej lektury bloga pisanego  Z  kraju,  który  nie istnieje,  a Autorkę gorąco prosimy o stworzenie na blogu działu "Kulinaria", bo trudno znaleźć przepisy

Na dobranoc proponujemy lampkę dobrego wina lub koniaku (dla mnie bezalkoholowego, bo tutaj za alkohol grozi deportacja) i lekturę bloga, o tym jak się żyje i pracuje w Arabii Saudyjskiej :)

Kleicha inaczej ma'amoul - tradycyjne ciasteczka arabskie wypełnione nadzieniem (przepis podam jutro na naszym blogu kulinarnym)


9/11/2013

Dyskryminacja na całego czyli z wizytą w cukierni

55
Dyskryminacja na całego czyli z wizytą w cukierni
Dziś przerwa obiadowa wypadła mi, kiedy przejeżdżałem koło Dhahran Malla.
Zjadłem sobie w tajskiej restauracji zupkę, bo chciałem zostawić trochę miejsca na ciastko z reklamowanej przez Iwonkę nowej włoskiej cukiernio – piekarni, w której pieką wg relacji znakomity chlebek.
To sobie pomyślałem, że jak chlebek rewelacja to może i ciastka będą smakowite.
Znalazłem pysznie wyglądający kawałek sernika czekoladowego to proszę Pana Jadłopodawcę o tenże serniczek.
Pan Jadłopodawca pyta ile sztuk sobie winszuję.
Przy cenie 20 SAR (około 19 pln) za sztukę ciastka o nieznanym mi wcześniej smaku  nie zdecydowałem się na zakup hurtowy.
Pada pytanie czy na miejscu, czy zapakować.
No na miejscu.
Na miejscu się nie da bo…  nie ma „single section***
Nie to nie, bez łaski – pójdę gdzie indziej.
Ale się zdziwiłem. Otóż w  żadnej  cukierni, jakie wytropiłem w wyżej wymienionym przybytku nie  ma  „single  section”.
I niech jeszcze raz mi ktoś powie, że Arabia Saudyjska to kraj zdominowany przez facetów ;(

*** single section - to miejsce, gdzie samotny facet może zjeść albo wypić kawę.
Teoretycznie każda restauracja czy kawiarnia powinna posiadać dwie niezależne sekcje – jedną przeznaczoną dla rodzin (tzw. family section) i jedną  dla mężczyzn (czyli single section). 
Jak się okazuje powinna, ale....  w praktyce bywa różnie. 
A wszyscy przejmują się tylko sytuacją Kobiet :(

9/10/2013

Głupota ludzka nie zna granic czyli historia z jednej budowy

11
Głupota ludzka nie zna granic czyli historia z jednej budowy
Budowy, szczególnie obiektów rządowych są w Arabii Saudyjskiej pod szczególnym nadzorem inwestorskim.
Często więc pojawiają się na nich różnego gatunku i maści przedstawiciele przyszłego użytkownika i sprawdzają jakość wykonania oraz realizowanie bardzo rygorystycznych zasad bezpieczeństwa.
Na jednym z takich wrażliwych obiektów (dla Bardzo Ważnego Ministerstwa)  pojawiła się grupa elektryków, która przybyła z innego miasta.
W tamtym mieście pracowali dla mniej wymagającego klienta, co skutkowało nieco luźniejszym stosunkiem do rygorów BHP.
Pan Elektryk sobie pracuje, kabelki jakieś spina, ale zdjął maskę przeciwpyłową z twarzy, bo nie przyzwyczajony i mu niewygodnie.
W tym momencie pojawia się zewnętrzna kontrola BHP z ramienia inwestora.
Behapowiec widzi faceta bez maski, to robi mu zdjęcie, żeby mieć dowód, a nie tylko swoje słowo.
Pan Elektryk widzi, że robią mu zdjęcie.... rzuca w cholerę narzędzia, kask i daje dyla………  przez okno.
Behapowiec w szoku - i zaczyna szybko kojarzyć – facet  reagujący  „ciut”  nerwowo  na  zdjęcia,  łączy  jakieś  kabelki  w  rządowym  budynku  i  daję  "dzidę"  (tzn.  ucieka)  przez  okno.
To wzywa ochronę w  celu dorwania faceta.
Pan Elektryk miał kupę szczęścia, że ochrona była nieuzbrojona, ani nie przejeżdżał w okolicy patrol wojska lub Policji.
Capnęli go ochroniarze, dostał karę finansową, ale obyło się bez tragedii.
Nie wiem, co facet miał w głowie, ale miał naprawdę duuużo szczęścia, że do tego co już ma nie dołączyło jeszcze 9 gramów ołowiu.

9/09/2013

FORD - owe perypetie Dinesha czyli część dalsza przygód z autem na "F"

FORD - owe perypetie Dinesha czyli część dalsza przygód z autem na "F"
Pisałem już o tym, jak nam podczas dość ryzykownego manewru zawracania przez trzy pasy zgasł silnik w FORD-zie i o obiegowej opinii na temat samochodów, których marki zaczynają się na literę F
Mimo wysiłków naszych firmowych mechaników pojazd dalej okazuje swoje narowy.
W drodze do pracy padł układ chłodniczy, co w tutejszym klimacie o tej porze roku gwarantuje fioletowe tłoki po kilku kilometrach.
Dinesh do „fabryki” dojechał taryfą, no i czekamy na „silną grupę pod wezwaniem” do naprawy „fury”
W liczbie trzech plus kierowca - brygadzista pojawia się załoga w pick-upie.
No to chcąc nie chcąc sam musiałem wsadzić swój managerski zadek w „Krasulę”, bo się w pięciu do tego pojazdu nie zmieściliśmy.
Na miejscu panowie rozebrali pół bryki i pierwszy raz widziałem mechaników, którzy na ulicy demontują wentylatory i wyciągają graty, a jeden gość przy podniesionej masce stoi na silniku.
Pokleili, połatali, ale trzeba jechać do serwisu.
Na drugi dzień było gotowe.
To jedziemy.
Mała przerwa, Dinesh poszedł po coś do picia, ja – przerwa na papierosa.
Jakoś długo nie wraca, to odpaliłem furę, żeby się schłodziła.
Patrzę, a spod auta leje się całkiem uczciwym strumyczkiem wściekłozielony płyn wyglądający jak krew Predatora, podobny do tego, który nasi „magicy - mechanicy” dolewali do chłodnicy.
Ale temperatura nie rośnie.
Ki czort ?
Ale nie ważne – jak nie rośnie, to nie rośnie – pojedzie Dinesh na serwis to się zobaczy.
No nie dojechał na serwis, bo ocena była błędna.
To nie płyn chłodniczy tak rześko sobie płynął, tylko płyn ze wspomagania kierownicy :)
A uwierzcie - kręcenie fajerą w Explorerze bez wspomagania to zadanie dla Pudziana lub Hardkorowego Koksa Burneiki, a nie poczciwego Dinesha.
Jak nic od chłopaków z serwisu dostanie abonament :D


Źródło

9/08/2013

Pierwszy saudyjski obiad domowy czyli w końcu się przemogłem

28
Pierwszy saudyjski obiad domowy czyli w końcu się przemogłem
Chyba zaczynam się zadomawiać w Arabii Saudyjskiej, bo podjąłem w końcu wiekopomną decyzję popełnienia pierwszego w Al-Khobar, w pełni samodzielnie wykonanego obiadu :)
Miałem poczekać z tym na Olę, ale doszedłem do wniosku, że po pół roku to już coś powinienem ugotować, a nie tylko robić wykwintne śniadanka.
A że było z kim i dla kogo ugotować, to się zabrałem za spaghetti po bolońsku.
Michał też (po czterech dniach żywienia się w hotelowej restauracji) doszedł do wniosku, że domowe (albo quasi-domowe :D) żarełko to jest to, co dobrze nam zrobi w zwalczaniu tęsknoty za domem.
Nabyłem wczoraj prawie wszystkie ingrediencje (zapomniałem o drobiazgu czyli oliwie) no i dziś popełniłem obiad :)
Okazało się jednak , że nie tylko o oliwie zapomniałem.
Sitka też nie miałem, ale  jakoś sprytnie udało się odcedzić makaron za pomacą pokrywki.
Wyszło nawet przyzwoicie, po konsumpcji nabyłem sitko i  w ten o to sposób mam kolejny element kuchennego wyposażenia.
Także teraz czekamy na Adama „Kudłatym” zwanego (przylatuje za 2 dni), żeby i Jego czymś smakowitym uraczyć  w celu osłabienia szoku kulturowego czyli powrotu do ryżu z gulaszem i innych tutejszych smakołyków :)
Przepis poniżej :)
składniki spaghetti bolognese po saudyjsku:
- 600 g mielonej polędwicy wołowej (kosztuje 29 SAR za kilogram czyli ok. 26 pln)
- 1 duża cebula drobno posiekana
- 3 ząbki czosnku drobno posiekane
- 1,5 łyżeczki brązowego cukru
- 2 puszki pomidorów bez skórki
- makaron spaghetti
- parmezan do posypania
- oliwa do smażenia
- sól i pieprz do smaku
- lokalna przyprawa do dań włoskich
  i.........  dwóch wygłodniałych facetów :)
Przygotowanie w wersji mocno skróconej :)
Cebulę i czosnek zeszklić na oliwie, dodać mięso, podsmażyć, dodać pomidory i przyprawy, podsmażyć, ugotować makaron, nałożyć dwie solidne porcje i posypać parmezanem