Jak do tej pory nie wiem ani co, ani gdzie będę robił w swym życiu zawodowym.
Zajmuję się tym, co jakiś czas temu obiecałem sobie, że zrobię, więc nie narzekam na brak zajęć :)
Ale oczywiście nie czekam, aż się wszystko zrobi samo.
Oprócz mnie, ciężko pracują nad tym moi Znajomi i Przyjaciele, ale jak to w świecie arabskim bywa - "wszystko musi to potrwać" :-D Wysyłam CV do różnych agencji rekrutacyjnych, bezpośrednio do firm lub sami mnie znajdują w na różnistych portalach.
Opiszę Wam kilka sytuacji z ostatnich dni.
Telefon z Rijadu z firmy bezpośrednio zainteresowanej pozyskaniem do pracy mojej niezwykle skromnej osoby.
Dzwoni szef HR.
Rozmowa miła, konstruktywna no cud, miód i orzeszki.
I później kilka dni cisza.
Kiedy już odpuściłem temat - dostaję maila z draftem kontraktu.
Wygląda zachęcająco, w mailu odpisuję, że jest OK, tylko chcę poznać kilka detali.
Cisza, wysyłam drugiego maila - cisza.
Wcale się nie zdziwię, jak się odezwą np. za pół roku i będą ciężko zdziwieni, że nie czekałem na kontakt, tylko zająłem się czymś innym.
Kolejny telefon - tym razem agencja rekrutacyjna z UK.
Naprawdę fajny projekt (i wielce prestiżowy) w Jeddah. OK, czekam na kontakt z firmy.
Dzwoni jakiś Brytol Rozmawiamy, opowiada mi o projekcie, zakresie obowiązków etc.
Myślałem, że ten projekt dopiero startuje, ale okazuje się, że coś przegapiłem, bo już go dłubią od 2 lat, tylko jakoś cicho o tym było.
Mówię facetowi, że może wziąłby pod rozwagę to, że mogę wziąć ze sobą kilku moich chłopaków, to szybko temat ogarniemy.
Usłyszałem, że niestety, ale już mają pełną obsadę.
Tłumaczę mu, że będzie korzystniej dla projektu, jeśli nie dołączę sam, tylko z ludźmi z którymi już pracowałem i mam do nich zaufanie. Jeśli jednak jest to niemożliwe, to nie ma sprawy, poprowadzę wszystkie sprawy związane z HSE i Fire Protection zespołem, który już mają.
Stwierdził, że pogada z kierownikiem projektu na temat moich "wesołków".
Po godzinie dostaję maila od rekrutera, że "nie będą ze mną kontynuować procesu, bo sam nie chcę przyjść."
Może się koleś poczuł urażony, jak mu powiedziałem, że musi być z tą budową coś niefajnie, skoro po 2 latach wyrzucają szefa HSE i dlatego chcę mieć tam swoich ludzi ?
Kolejne zostawiłem na deser.
Telefon z Singapuru. Oferta zacna, robota ciekawa, pieniądze i warunki też.
Pani rekruterka prowadzi ze mną interview, jak się to fachowo w języku "language" nazywa :-D Rozmawiamy dobre 15 minut, Pani zadowolona, ja również, nic tylko się pakować i do Singapuru w te pędy wybierać.
Nagle zonk - "A masz rezydenturę w Singapurze?" pyta rekruterka ?
Ze przepraszam qrva co ???
A skąd u licha miałbym ją mieć ???
W jaki sposób Pańcia po przeczytaniu mojego CV wysnuła tak śmiałą teorię, że mogę takową rezydenturę posiadać, mimo, że nigdy nie byłem w odległości mniejszej jak 2000 km. od tego kraju ???
Nieco rozjaśniła mi w głowie moja serdeczna Koleżanka, pracująca w tej branży w duuużej firmie. "Wiesz, ile czasu zajmuje rekruterowi podjęcie decyzji o losie CV danego delikwenta ?" - zapytała. - "6 sekund"
Kurde, muszę Ją zapytać, czy później poświęcają temu dokumentowi nieco więcej czasu, czy w dalszym ciągu jest to łut szczęścia, że przez agencję headhunterską dostaniesz jakąkolwiek robotę :-D
Zetknąłem się też z bardzo profesjonalnym podejściem, gdzie rekruter stara się i walczy o jak najlepsze warunki dla prowadzonego przez siebie kandydata.
Mam takie dwie życzliwe dusze - Anię i Ashley :-D
Jak widzą, ze coś jest nie za bardzo ze strony firmy, to wbrew swojemu interesowi (bo przecież mają płacone za zrekrutowanego osobnika, a nie za to,że szukają), dbają o to, żebym w jakieś bagno nie wdepnął. Jak już Wam wcześniej pisałem jest niezmiernie trudno zerwać kontrakt na Bliskim Wschodzie, zwłaszcza w Katarze, gdzie po zerwaniu kontraktu obowiązuje 2-letnia karencja przed podpisaniem nowej umowy.
Ale osób o takiej etyce zawodowej to ze świecą szukać :-D
Zajmuję się tym, co jakiś czas temu obiecałem sobie, że zrobię, więc nie narzekam na brak zajęć :)
Ale oczywiście nie czekam, aż się wszystko zrobi samo.
Oprócz mnie, ciężko pracują nad tym moi Znajomi i Przyjaciele, ale jak to w świecie arabskim bywa - "wszystko musi to potrwać" :-D Wysyłam CV do różnych agencji rekrutacyjnych, bezpośrednio do firm lub sami mnie znajdują w na różnistych portalach.
Opiszę Wam kilka sytuacji z ostatnich dni.
Telefon z Rijadu z firmy bezpośrednio zainteresowanej pozyskaniem do pracy mojej niezwykle skromnej osoby.
Dzwoni szef HR.
Rozmowa miła, konstruktywna no cud, miód i orzeszki.
I później kilka dni cisza.
Kiedy już odpuściłem temat - dostaję maila z draftem kontraktu.
Wygląda zachęcająco, w mailu odpisuję, że jest OK, tylko chcę poznać kilka detali.
Cisza, wysyłam drugiego maila - cisza.
Wcale się nie zdziwię, jak się odezwą np. za pół roku i będą ciężko zdziwieni, że nie czekałem na kontakt, tylko zająłem się czymś innym.
Kolejny telefon - tym razem agencja rekrutacyjna z UK.
Naprawdę fajny projekt (i wielce prestiżowy) w Jeddah. OK, czekam na kontakt z firmy.
Dzwoni jakiś Brytol Rozmawiamy, opowiada mi o projekcie, zakresie obowiązków etc.
Myślałem, że ten projekt dopiero startuje, ale okazuje się, że coś przegapiłem, bo już go dłubią od 2 lat, tylko jakoś cicho o tym było.
Mówię facetowi, że może wziąłby pod rozwagę to, że mogę wziąć ze sobą kilku moich chłopaków, to szybko temat ogarniemy.
Usłyszałem, że niestety, ale już mają pełną obsadę.
Tłumaczę mu, że będzie korzystniej dla projektu, jeśli nie dołączę sam, tylko z ludźmi z którymi już pracowałem i mam do nich zaufanie. Jeśli jednak jest to niemożliwe, to nie ma sprawy, poprowadzę wszystkie sprawy związane z HSE i Fire Protection zespołem, który już mają.
Stwierdził, że pogada z kierownikiem projektu na temat moich "wesołków".
Po godzinie dostaję maila od rekrutera, że "nie będą ze mną kontynuować procesu, bo sam nie chcę przyjść."
Może się koleś poczuł urażony, jak mu powiedziałem, że musi być z tą budową coś niefajnie, skoro po 2 latach wyrzucają szefa HSE i dlatego chcę mieć tam swoich ludzi ?
Kolejne zostawiłem na deser.
Telefon z Singapuru. Oferta zacna, robota ciekawa, pieniądze i warunki też.
Pani rekruterka prowadzi ze mną interview, jak się to fachowo w języku "language" nazywa :-D Rozmawiamy dobre 15 minut, Pani zadowolona, ja również, nic tylko się pakować i do Singapuru w te pędy wybierać.
Nagle zonk - "A masz rezydenturę w Singapurze?" pyta rekruterka ?
Ze przepraszam qrva co ???
A skąd u licha miałbym ją mieć ???
W jaki sposób Pańcia po przeczytaniu mojego CV wysnuła tak śmiałą teorię, że mogę takową rezydenturę posiadać, mimo, że nigdy nie byłem w odległości mniejszej jak 2000 km. od tego kraju ???
Nieco rozjaśniła mi w głowie moja serdeczna Koleżanka, pracująca w tej branży w duuużej firmie. "Wiesz, ile czasu zajmuje rekruterowi podjęcie decyzji o losie CV danego delikwenta ?" - zapytała. - "6 sekund"
Kurde, muszę Ją zapytać, czy później poświęcają temu dokumentowi nieco więcej czasu, czy w dalszym ciągu jest to łut szczęścia, że przez agencję headhunterską dostaniesz jakąkolwiek robotę :-D
Zetknąłem się też z bardzo profesjonalnym podejściem, gdzie rekruter stara się i walczy o jak najlepsze warunki dla prowadzonego przez siebie kandydata.
Mam takie dwie życzliwe dusze - Anię i Ashley :-D
Jak widzą, ze coś jest nie za bardzo ze strony firmy, to wbrew swojemu interesowi (bo przecież mają płacone za zrekrutowanego osobnika, a nie za to,że szukają), dbają o to, żebym w jakieś bagno nie wdepnął. Jak już Wam wcześniej pisałem jest niezmiernie trudno zerwać kontrakt na Bliskim Wschodzie, zwłaszcza w Katarze, gdzie po zerwaniu kontraktu obowiązuje 2-letnia karencja przed podpisaniem nowej umowy.
Ale osób o takiej etyce zawodowej to ze świecą szukać :-D
źródło |